poniedziałek, 28 grudnia 2015

Je vivais, je vis, je vivrai

Lubię podsumowywać, lubię wspominać, lubię się rozczulać. Nie wiem czy są to moje bardzo znaczące wady, ale na te trzy czynności tracę zdecydowanie za dużo czasu. Rok 2015 był dla mnie bardzo szczególny. Cholera... naprawdę był szczególny. Kilka osób wybitnie się do tego przyłożyło. Publicznie nie powiem tu zbyt wiele, bo się wstydzę, ale niektórzy 31. grudnia mogę wypatrywać mojej sowy z listem - chciałabym wywołać uśmiech na Waszych twarzach. Jak na razie wywołałam go u siebie, bo zabrałam się do obliczeń i przypomniałam sobie co to matematyka. Alors:
 - 120 dni mieszkałam w Warszawie - mało kto w to jeszcze wierzy, bo każdy myśli, że już to uczyniłam, ale kiedyś się tam przeprowadzę. Naprawdę.
- usłyszałam na żywo 107 koncertów
- obejrzałam 141 filmów, niektóre z nich po kilka razy   
- kupiłam 22. książki i 25 płyt. Nie wiem czy to dużo, czy mało, ale wiem, że na pewno nie jest to wszystko co w tym roku chciałam i powinnam kupić. Nie dodałam tutaj tego co dostałam w prezencie, bo takich rzeczy się nie podlicza.
I to chyba wszystko co chciałam powiedzieć. W tym poście nie będzie miliona zdjęć. Nie będzie też podsumowania konkretnych wydarzeń i dat z tego roku - nie tutaj. Ktoś mądrzejszy ode mnie nauczył mnie, że można to wszystko równie pięknie i okazale zapisywać na twardym dysku w głowie.

Spotkamy się w 2016 - Bądźcie szczęśliwi i spełnieni!


Moje 10 utworów, które zawsze będą mi się kojarzyć z mijającym rokiem. Nie zawsze są to dzieła wydane w ciągu ostatnich 356. dni. Kolejność jest totalnie przypadkowa, nie wskażę utworu najbardziej ważnego. Lubię układać soundtracki pod swoje życie. I lubię sobie popłakać.

1) Petite Meller - Baby love


 Bo zawsze, gdy byłam do granic możliwości przepełniona dziecięcą radością, puszczałam sobie ten utwór i tańczyłam, gdy nikt nie patrzył. Raz nawet, pewnej wrześniowej nocy, zrobiłam to nad Wisłą w obecności Agnieszki. Kumulacja tylu pozytywnych emocji, Warszawy, widoku Stadionu i Wisły, faktu, że Agnieszka do mnie przyjechała, że siedzimy koło siebie, rozmawiamy, spędzamy wspólnie ten wieczór, że mogę czuć się przy Niej swobodnie... Radość i szczęście. I jak zwykle nie umiem o tym pisać... ale chciałabym, żeby 2016 przyniósł więcej takich momentów.

2) Mikromusic - Nie umrę
http://www.deezer.com/track/107737920?utm_source=deezer&utm_content=track-107737920&utm_term=141667291_1451266879&utm_medium=web
(Nie ma tego utworu na youtubie, ale jak sobie klikniecie w zdjęcie to Was przeniesie do Deezera, hehe)
Bo utwór ten jest chyba najpiękniejszym punktem filmu "Chemia". Siedziałam w siódmym rzędzie kina 'Wisła' na Żoliborzu i połykałam łzy. Nie wiem czy ktoś kto nie przeżył śmierci bliskiej osoby albo nie miał do czynienia w swoim otoczeniu z rakiem zrozumie o co mi chodzi. Sięgnęłam później po całą płytę i chyba zaryzykuję stwierdzenie, że jest to dla mnie jedna z lepszych polskich pozycji tego roku. 


3) Kortez - Zostań

Bo nigdy nie zapomnę tego momentu, gdy usłyszałam ten utwór po raz pierwszy. Wsiadłam do samochodu - wkurzały mnie odgłosy budowy, która była obok, wkurzał mnie fakt, że musiałam bez sensu czekać na Rodzicielkę, chociaż przybyłam punktualnie na 15:00. Włączyłam radio, pośpiesznie zmieniłam irytującego Jankesa na głos Stelmacha i próbowałam ogarnąć czym ten Redaktor Piotrek się tak ekscytuje. Po minucie puścił to... nie rozpłakałam się, nie roześmiałam, nie tarłam dłonią o przedramię by zlikwidować gęsią skórkę i nie zadrżałam gdy poczułam dreszcze na plecach. Do końca dnia nie wymówiłam na głos ani jednego zdania złożonego, bo nie byłam wstanie. Zamarłam. Dawno jakiś utwór nie zrobił na mnie takiego wrażenia. 


4) Roisin Murphy - Exploitation
Bo ten utwór kojarzy mi się się z długimi letnimi nocami spędzonymi na ul. Powstańców w miejscowości na Z. Przypominają mi się wielogodzinne rozmowy, łzy uronione ze śmiechu, chwile niezwykle ulotne. Przypominają mi się moje urodziny, tańce podczas remontu, przypominają imieniny, które spędziłam na koncercie tej Pani i usłyszałam owe dzieło na żywo. Doceniajmy swoich znajomych, bo zaraz może ich nie być, naprawdę.

5)Zabrocki - Boję się
Bo:
"Jesteś wreszcie - czekałem całe życie
Wiedziałem że znajdziemy się.
Było różnie - i źle, i smakowicie
Tak chciałem się podzielić snem

Boję się, że gdy zamknę oczy - znikniesz
I boję się okazać lęk
Gram obojętność naturalnie
Nie zranisz mnie, bo nie przyznam się

Wróciłaś, jak się cieszę nie pokażę
Na kolanach nie będę płakał

Boję się, że może boleć

I boję się, że będzie bolało"

A także dlatego, że w chwili, gdy po raz pierwszy było mi dane usłyszeć ten utwór na żywo w Barze Studio, w mojej głowie działy się rzeczy niesamowite.  

6)Isle of love - Song of silence
Bo gdy słyszę ten utwór przypomina mi się wrześniowy poranek,w którym obudziły mnie promienie słońca wpadające przez okno do mieszkania na warszawskiej Woli. Byłam sama. Wzięłam prysznic, potem usiadłam z kubkiem kawy w oknie. Puściłam ten utwór. Każdą minutę tego dnia miałam zaplanowaną. Poczułam spełnienie. Kilka godzin później byłam na pierwszym w historii koncercie tego zespołu i usłyszałam to dzieło na żywo. Magia.

7)Chet Faker - No Diggity

Bo Opener, bo dla tego Pana tam jechałam, bo dawno nie widziałam takich tłumów w tencie. Każdorazowo wzrusza mnie podczas koncertu moment, gdy publiczność śpiewa z Artystą dany utwór. W tym wypadku, Cheta nie było - publiczność go zagłuszyła. Spłakałam się jak dziecko... Jakie to musi być uczucie, gdy kilkadziesiąt tysięcy ludzi śpiewa tekst, który Ty napisałeś, do melodii, którą Ty ułożyłeś. Ja nie wiem jak w takim momencie można nie płakać. Raz nawet rozmawiałam na ten temat z Belą. Są ludzie , którzy dziwią się i nabijają, że niektórzy Artyści po każdym zaśpiewanym utworze, mówią, że dziękują. Serio? Jakby mi zabiła brawo chociaż jedna osoba, choć jedna osoba stałaby pod tą sceną to dziękowałabym nie tylko po utworze, ale też po pierwszej zwrotce, po refrenie i w trakcie drugiego wersu drugiej zwrotki. Nie powinnam podejmować się pisania na ten temat, gdyż zwyczajnie nie potrafię, ale ten koncert na pewno na długo pozostanie w mojej pamięci. 

8) Smolik/Kev Fox - Hollywood
Bo w tym utworze zamkniętych jest tyle emocji i magii, że ja tego nie ogarniam. Na showcasie Kayax'u w warszawskim Teatrze Dramatycznym usłyszałam go na żywo, z Agyness B. Marry na damskim wokalu. Wcześniej miałam okazję parę razy usłyszeć te dziewczynę na żywo, nawet tego samego wieczoru dała Ona swój koncert przed Smolikiem/Foxem, ale jakoś do mnie nie przemawiała. Gdy z jej ust wypłynęły pierwsze słowa refrenu 'Hollywood'u", zauroczyłam się. Z każdym wersem oczami wyobraźni widziałam , że rosną jej coraz większe skrzydła. Przepadłam... Wczoraj byłam tak zdesperowana by usłyszeć ten utwór z płyty, że chciałam wsiąść na rower i jechać do najbliższego empiku. Pojechałam jednak samochodem. Wracając włożyłam płytę do odtwarzacza, a mój Kierowca stwierdził: "boże i to jest ta Twoja potrzeba, tego utworu musiałaś tak bardzo posłuchać? przecież Ona śpiewa jakby umierała, ja zaraz umrę jak będę tego słuchać dłużej...". Ja wczoraj słuchałam cały wieczór i nadal żyję...


9)Sorry Boys - Leaving Warsaw
Bo przypominają mi się dni spędzone z Gosią, Dawidem i Jackiem. Nie potrafię zrozumieć skąd biorą się tak cudowni ludzie jak Oni, a już tym bardziej skąd się Oni biorą w moim otoczeniu. Przypominają się godziny spędzone na schodkach nadwiślańskich, wspólne koncerty, ich niespodzianka urodzinowa na parkingu, przejechane kilometry, wszystkie utwory odśpiewane w samochodzie, dziwny wzrok ludzi, którzy próbowali zrozumieć co robimy i oklaski grupy mężczyzn pod Stadionem.

10) Radiohead - How to disappear completely
Bo ten utwór jest przepiękny, zawsze niespodziewanie zjawia się w najbardziej odpowiednim momencie i przeszedł ze mną już naprawdę wiele. Tego roku towarzyszył mi w bardzo ważnej chwili, gdy szłam Mostem Świętokrzyskim, rozmawiałam na głos sama ze sobą i przepełniona całym wachlarzem skrajnych stanów, niewierząca w to co zrobiłam, błagałam siebie by się nie rozpłakać. Wyciągnęłam telefon i wybrałam pierwszy numer - porażka. Pośpiesznie przeglądam listę kontaktów, wybieram drugi - porażka. Łudzę się, że do trzech razy sztuka i wybieram ostatni numer - gówno, kurwa. Odkładam telefon do kieszeni i przez przypadek włączam odtwarzacz - słyszę pierwsze dźwięki tego utworu... to nic, że byłam mniej więcej w połowie mostu - policjanci przy pomniku Syrenki i tak chyba usłyszeli mój nagły atak wycia i łkania, bo patrząc na Nich miałam wrażenie, że chyba chcą już wzywać posiłki w razie gdybym chciała się rzucać do Wisły, której poziom tego wieczoru na milion procent wzrósł o kilka centymetrów przez te moje hektolitry lejące się z oczu. Do dzisiaj nie potrafię określić czy płakałam wtedy bardziej ze szczęścia, czy z bezsilności, czy z mojej beznadziejności, czy ze wszystkiego na raz, ale wiem, że gdyby ten utwór nie przyjął wtedy na klatę mojego rzygania emocjami to jeszcze długo nie wróciłabym tego wieczoru do mojego warszawskiego lokum.

11) Hey - Kto tam? Kto jest w środku? - Live Unplugged Szczecin
 
(Ponadprogramowy bonusik ) Bo aż zadziwiłam samą siebie, że w moim szalenie oficjalnym i ważnym Top 10 nie umieściłam tego zespołu... ale to jest chyba już trochę tak, że są Oni u mnie poza wszelkimi rankingami. Zaraz stuknie mi 10 lat, jak muzyka tego zespołu jest mi bliska, i przez ten czas niejedni muzyczni przyjaciele znikali tak szybko jak się pojawiali, a Oni cały czas są gdzieś w tle... i tak nie zapomnę dnia 5. czerwca, dnia premiery płyty 'Hey w Filharmonii. Szczecin Unplugged' , który spędzałam w miejscowości na Z., gdzie najbardziej atrakcyjnym sklepem jest kiosk ze średnio bogatym wyborem gazet. Wstałam o 9:00, wsiadłam do samochodu, przejechałam kilkanaście kilometrów i kupiłam: tę płytę oraz dwa kosze świeżych truskawek na targu. Wróciłam, wyszłam na ogród i uświadomiłam sobie, że nie mam tutaj nawet na czym jej posłuchać. Wsiadłam z powrotem, uchyliłam okno i poczułam zapach świeżo skoszonej trawy. Ustawiłam fotel na pozycję leżącą, włożyłam płytę do odtwarzacza i zamknęłam oczy. Intro, Chiński urzędnik... no bardzo przyjemnie nagrane,  no niby czym mnie tu mogą zaskoczyć skoro byłam na nagrywaniu i wiem jak wypadły poszczególne utwory... nagle na utworze nr 7 czuję ścisk w gardle. Gra na cymbałach(tak się nazywa ten instrument?!)  totalnie mnie rozczula, w 1:19, gdy dołączają kolejne instrumenty czuję, że mam mokro w oczach. W 3:43 nie wytrzymuję, śmieję się do siebie na głos, a łzy spływają mi po policzakach. Kurde, chyba o to w tym chodzi w muzyce, nie? W takim stanie wysłuchałam płyty do końca. Po zakończeniu nie wiedziałam czy wyjść z tego samochodu, czy ogarniać nieudolnie w lusterku rozmazany makijaż. Napisałam do 1/6 Zespołu - próbowałam zamknąć w słowach to co czuję, ale oczywiście kiepsko mi to wyszło. Puściłam płytę od początku, spojrzałam na smsa, którego dostałam, i widziałam, że na pewno parę godzin jeszcze w tym samochodzie posiedzę


.

poniedziałek, 21 grudnia 2015

EPPGCH - Je Vous aime!


żółto zielone coś na głowie zrobione chyba na dwa dni, no spoko
Tak Ina czeka na mnie na peronie :) hahahahaha

tango sobotniej nocy
moda polska, dom handlowy i modny strój

Agata
noc nadodrza



Jula i Szymon

kino.

cztery falafele z hummusem

jarmark świąteczny taki piękny

kebab z czekolady - cytując klasyka to 'nie stykało mi wyobraźni' hahahah gdy Szymon powiedział, że na jarmarku sprzedają takie coś


no beka
tak bardzo mnie to bawi, tak bardzo rozczula haha
hahahahahahahahahah
hahahahahahahahaha x2
#mnieśmieszy
niedzielne poranki

Wrocław, 6.12.2015 - klub Eter - koncert zespołu Zabrocki i zespołu Nosowska






'boję się, że może boleeeeć... boję się, że będzie bolało'
'nie'

jest i Ona
witamy również Pana Marcina




<3<3<3<3<3<3

Ou est Wojtek!?
aaaa, d'accord, il est ici

Staszek bez twarzy

Piękna


Staszek z twarzą
Dancing Queen prezentuje: Piłeś? Nie jedź!!!
jezu to zdjęcie mi się tak podoba i jest tak dobre, że ja nie mogę no, brak słów

oj no weźcie, weźcie, już nie klaszczcie tyle
no to by było na tyle...
na razie ziomy

dobre stylówy na poznańskich przystankach
hejka Berlin


trochę mnie śmieszy hahahah

mój nowy, dobry znajomy


I'am Ok - toi aussi





ale jaja, hehe

nie mogłabym zjeść takiego piernika, bo miałabym wrażenie, że to coś się na mnie patrzy
faza

POLECAM, POLECAM, POLECAAAAM! Wpadnij, Warszawo! ( nie, Kaśka mi za to nie płaci, hahaha)
każdy felieton Pani Stanisławy jest tak piękny w swej prostocie, że no co mam zrobić, pozostaje tylko płakać.
OJEZUSMARIAOBOŻEJANIEMOGĘNIEWIERZĘAAAAAAAAANONIEBOŻEJEZU
przez to Polly w głośnikach non stop

 

JEDZIEM TAM
wysyłamy pozdro dla Pani Redaktor F.
kącik muzyczny z familiady hahaahahaaa
na osiedlu Strusia zwykłe choinki są przereklamowane
za dużo ludzi, nie robię zdjęć
montaż, gięcie, nosowska
CO WY WIECIE O DOBREJ MUZYCE, POBIJCIE TO!
zdjęcie życia aahhahaaa
w poszukiwaniu Placu Wolnica 7
tak

Kraków, 19.12.2015 - klub Fabryka - koncert zespołu Zabrocki oraz zespołu Nosowska, joł elo

Tak od siebie chciałam dodać, że tamburynowe kolaboracje między publicznością a sceną zostały zrealizowane, beczka była, taniec z tamburynem na scenie również, tarta szpinakowa i hummus były przepyszne, jeżeli jeszcze kiedykolwiek wyląduję w Cafe Młynek to na pewno się do siebie uśmiechnę pod nosem, 100 100 100, więc sto lat i to naprawdę był mój setny koncert solowego bandu Kaśki.


no cześć, Kasiu, też się cieszę, że Cię widzę


Stanisław

tańcu, tańcu
Facetka mówi elo dla wszystkich zebranych hahahahaaha

Robert - nowy znajomy z garderoby - in only 2 weeks Robert lost his glasses
matka boska tamburynowska
Kinga i Robert :)
tego to ja nadal nie ogarniam, nadal bardzo dziękuję, nadal nie wiem co mam powiedzieć... bo tak się złożyło, przecież nie każdy o tym wie, że  Panie ze zdjęcia, Założycielki mojego autoryzowanego fan clubu, postanowiły uczcić w taki sposób mój setny koncert, hahaha  <3
trochę ze mnie tu wstydzioszek, ale jak się zachować, kiedy takie coś się wyprawia