poniedziałek, 23 stycznia 2017

.: Roma | amoR :.


Dwudziesty dzień stycznia, poznański Blue Note -  data, którą zaznaczę w kalendarzu milionem kolorowych zakreślaczy. Czas nie ma w rzeczywistości żadnych dźwięcznych fanfar, to tylko my, ludzie, dzwonimy i go zaczarowujemy. Ten konkretny dzień został zaczarowany przez zespół Sorry Boys.
Każdy zna moje zdanie na Ich temat, nawet ostatnio o tym było, więc powtarzać się nie będę, ale naprawdę bardzo rzadko mam tak, że przez bite półtorej godziny stoję z miną pt. 'błagam Galas, tylko się nie popłacz'. Trzeba to powiedzieć - "Roma" na żywo to coś nie do opisania. Magia. Miłość. Radość. Dobro. Zachwyt. Słuchając tego pod sceną masz wrażenie, że Ktoś rozpyla wokół Ciebie jakiś pyłek wiecznego szczęścia. Patrzysz na uśmiech Beli i sam uśmiechasz się pod nosem. To jak Oni ewoluują z koncertu na koncert, jak dbają o każdy, najdrobniejszy szczegół i dźwięk. Myślisz, że są na szczycie swoich muzycznych możliwości, idziesz za parę miesięcy na Ich kolejny koncert, a Oni znowu są jeszcze lepsi... jakby mnie było stać to wykupiłabym większość biletów na ich muzyczne spektakle i rozdawała znajomym, by również mogli usłyszeć te (nie)'zwyczajne cuda', oderwać się na chwilę od rzeczywistości. Zapewniłabym Boysom szereg sold outów,  na które zasługują jak nikt Inny, i które i tak już osiągają bez mojej pomocy.
Za każdym razem wzrusza mnie w Nich fakt, że nie są Zespołem, który po zejściu ze sceny odgradza się od Fanów rzędami barierek, ekskluzywnymi backstageowymi bransoletkami i tuzinem ochroniarzy. Spędzają długie minuty na tym by z każdym porozmawiać jak z dobrym znajomym, przybić piątkę czy się uściskać. Skorzystajcie z tego i idźcie jak 'Roma Tour' do Was zawita - gwarantuję, że przepadniecie i nie będzie to Wasz ostatni Ich koncert.
Ja na pewno na jakiś jeszcze wpadnę, ponieważ taką paczką wrażeń i emocji tylko Oni potrafią mnie obdarowywać, ale choćby też po to, by zrobić jakieś dobre zdjęcia - Blue Note ma to do siebie, i jest to na szczęście też opinia osób, które pstrykają profesjonalnie, że dobrych zdjęć tam się zrobić nie da - tamtejsze oświetlenie wygrywa z każdym obiektywem. Tymczasem łapcie te  migawki, które jakoś mnie urzekają :) obiecuję, że następnym razem będzie więcej Chłopców - jak na razie wyszedł mi jakiś fotograficzny hołd dla Beli.


Muszę jeszcze powiedzieć, że ten wieczór nie byłby tak cudowny, gdyby nie Ludzie, z którymi go spędziłam. Wiedziałam, że będzie Ich wielu, cieszyłam się już parę dni wcześniej, ale niespodziewanie pojawił się Ktoś jeszcze...
Z Olą nie widziałyśmy się trzy lata - dwa tygodnie temu spotkałyśmy się na katowickim koncercie Heya. W ostatni piątek wyrosła mi nagle przed twarzą - tutaj, w Poznaniu, na Placu Wolności, gdy zapalałam papierosa. Nie napisała do mnie, gdy zadecydowała dzień przed, że przyjedzie,  bo chciała mnie zaskoczyć w klubie i zrobić niespodziankę. Co prawda zrobiła to zupełnie przypadkowo kilkanaście minut wcześniej, gdy szukała Blue Nota, ale chyba nie muszę mówić, że i tak się wzruszyłam, i jak nakręcona mówiłam Jej w kółko jak się cieszę... 20. stycznia był naprawdę przecudownym dniem.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz